Wzrost zaburzeń depresyjnych w czasie pandemii
Wzrost zaburzeń depresyjnych w czasie pandemii
O wynikach międzynarodowego badania COMET-G, sprawdzającego wpływ pandemii na kondycję psychiczną, rozmawiamy z dr. Tomaszem M. Gondkiem, specjalistą psychiatrą, jednym ze współautorów badania, które było prowadzone także w Polsce.
Badanie COMET-G było przedsięwzięciem zakrojonym na dużą skalę: wzięło w nim udział ponad 55 tys. osób z 40 krajów świata, w tym 1525 osób z Polski. Jakie są najważniejsze wnioski?
Najważniejszym dla nas wynikiem było oszacowanie rozpowszechnienia zaburzeń depresyjnych w czasie pandemii COVID-19. Okazało się, że prawie 18 proc. osób w populacji ogólnej zidentyfikowano jako prawdopodobnie doświadczające depresji w tym czasie. Połowa kobiet i dwie trzecie mężczyzn, które miały objawy depresji w czasie pandemii, nigdy wcześniej nie miała postawionego rozpoznania jakiegokolwiek zaburzenia psychicznego. Szczególnie narażone były osoby z historią zaburzenia dwubiegunowego, psychoz i depresji, zwłaszcza przy dodatnim wywiadzie w kierunku samouszkodzeń lub prób samobójczych.
Ogółem, ryzyko wystąpienia depresji w populacji ogólnej, przyjmując standaryzowaną roczną zapadalność dotychczas na poziomie 0,3 proc., mogło w okresie trwania pandemii wzrosnąć nawet ponad 40-krotnie. W dobie COVID-19 aż 4,8 proc. populacji często lub bardzo często myślało o samobójstwie. Szczególnie narażona była grupa osób z historią zaburzenia psychotycznego lub samouszkodzeń czy prób samobójczych (ponad 15 proc.).
Czy tak duża skala zaburzeń psychicznych, którą ujawniło badanie, była zaskoczeniem?
Spodziewaliśmy się potwierdzenia w badaniu tego, co obserwowaliśmy w naszej pracy klinicznej. Do psychiatrów w czasie pandemii zgłaszało się wielu nowych pacjentów, często także osoby, które konsultowane były w przeszłości, a w okresie tym doszło do pogorszenia ich kondycji psychicznej. Mimo to, tak znaczący szacowany wzrost zapadalności na zaburzenia depresyjne stanowił jednak pewne zaskoczenie.
Czy jest możliwe, że czas pandemii dodał odwagi części badanych osób do przyznania się do problemów, z którymi być może borykali się już wcześniej? Być może wcześniej był to dla nich temat tabu?
Wyniki przeprowadzonego 10 lat temu badania EZOP na ponad 10 tys. osób z populacji ogólnej Polek i Polaków wskazywały, że tylko ok. 3 proc. spełniało kryteria rozpoznania tzw. dużej depresji. Jednocześnie u znacząco większej części badanej populacji obserwowano występowanie pojedynczych objawów depresyjnych. Były to jednak objawy pozostające poniżej progu rozpoznania depresji. Trudności związane z pandemią, w tym ze środkami powziętymi w celu przeciwdziałania jej rozprzestrzenianiu się, mogły być czynnikiem, który spowodował nasilenie się objawów i skłonił dużą część osób do poszukiwania profesjonalnej pomocy.
Przy tak dużej skali problemów z dobrostanem psychicznym, wielu ludzi miało w swoim bliskim otoczeniu osoby, które korzystały z konsultacji psychologicznych i psychiatrycznych, podejmowały psychoterapię czy leczenie psychofarmakologiczne. Widząc poprawę samopoczucia u bliskich, kolejne osoby mogły decydować się także na pierwszą w swoim życiu konsultację psychiatryczną.
Zaskakują dane dotyczące odsetka osób wierzących w teorie spiskowe związane z pandemią. Aż połowa badanych akceptowała — w co najmniej umiarkowanym stopniu — przynajmniej jedną z teorii spiskowych. Czy za takimi postawami może stać coś więcej niż wiara w pseudonaukę? Na przykład łagodne zaburzenia psychotyczne?
Rzeczywiście, skala przekonania o słuszności teorii spiskowych była jednym z zaskakujących rezultatów badania. Oczywiście trzeba odróżnić teorie wynikające z braku specjalistycznej wiedzy bądź dostatecznej liczby dowodów i niemające bardzo nietypowego charakteru, jak np. dotyczące faktycznego pochodzenia koronawirusa. Pojawiają się jednak także stwierdzenia o charakterze, który trudno wytłumaczyć jedynie niewiedzą czy wiarą w pseudonaukę.
W badaniu pytaliśmy m.in. o wiarę w to, że istnieje związek technologii 5G z pandemią COVID-19 bądź o przekonanie, że w szczepionkach znajdują się czipy służące do oznaczania ludzi. Wiele osób w czasie pandemii publicznie stwierdzało, że osoby podłączone do respiratorów na oddziałach intensywnej terapii to statyści, a ci, którzy są zabierani karetkami do szpitali to opłaceni aktorzy. Są to już stwierdzenia, które zdecydowanie powinny wzbudzić zaniepokojenie i w niektórych przypadkach mogą one mieć związek z zaburzeniami psychicznymi lub ze stanami, które określa się obecnie jako łagodne zaburzenia psychotyczne.
Jakie są przyczyny takich zaburzeń? Skąd ich powszechność?
Po opublikowaniu wyników badania COMET-G, wskazujących na dużą powszechność wiary w słuszność teorii spiskowych, zespół kierujący tym przedsięwzięciem zaplanował nowy międzynarodowy projekt badawczy o nazwie ATTENTION. Jego celem jest bardziej precyzyjna ocena występowania objawów łagodnych zaburzeń psychotycznych w populacji ogólnej. Objawy te, na obecnym etapie wiedzy, nie stanowią klasyfikowanej jednostki chorobowej. Łagodne zaburzenia psychotyczne zostały jednak umieszczone w klasyfikacji zaburzeń psychicznych DSM-5 jako „stan do przyszłych badań”.
Proponowane obecnie kryteria, opisujące łagodne zaburzenia psychotyczne, to występowanie co najmniej jednego spośród objawów: urojeń, omamów i dezorganizacji myślenia o słabym natężeniu, obecne co najmniej raz w tygodniu w ciągu ostatniego miesiąca. Objawy te musiałby pojawić się lub nasilić w ciągu ostatniego roku i powodować znaczący dystres lub niesprawność u danej osoby.
Ocenia się, że wśród przyczyn tych objawów mogą grać rolę zaburzenia czynności osi podwzgórzowo-przysadkowo-nadnerczowej, zaburzenia aktywności układu glutaminergicznego, zmniejszona neuroplastyczność czy procesy zapalne ośrodkowego układu nerwowego. Uważa się, że łagodne objawy psychotyczne są czynnikiem ryzyka wystąpienia u danej osoby psychozy w przyszłości.
W projekcie ATTENTION weźmie udział także nasz zespół badawczy z Polski.
Czy podczas badania COMET-G zidentyfikowano czynniki ryzyka sprzyjające w czasie pandemii rozwojowi zaburzeń sfery psychicznej?
Badanie wykazało, że czynnikami ryzyka rozwoju prawdopodobnej depresji w czasie pandemii były: ogólny stan zdrowia, występowanie zaburzeń psychicznych, zachowań autoagresywnych i prób samobójczych w przeszłości, odpowiedzialność za rodzinę, pogorszenie sytuacji ekonomicznej oraz wiek. Największe ryzyko rozwoju depresji dotyczyło osób z rozpoznaniem w przeszłości zaburzeń dwubiegunowych oraz z epizodami zachowań autoagresywnych w wywiadzie.
Jakie wyzwania rysują się przed systemem ochrony zdrowia w Polsce w związku z tak dużą skalą problemu, jaką są różnego rodzaju zaburzenia psychiczne?
System ochrony zdrowia w Polsce jest zaniedbany i niedofinansowany. W naszym kraju w ogromnym stopniu brakuje specjalistów psychiatrii, a w szczególnie trudnym położeniu znajduje się psychiatria dzieci i młodzieży. Problem ten jest o tyle poważny, że przy znacznym niedoborze psychiatrów utrudnione staje się kształcenie nowych specjalistów. Trzon lekarskiego personelu na oddziałach szpitalnych stanowią lekarze rezydenci, którzy muszą zacząć samodzielnie leczyć pacjentów, nie mając czasu na zdobycie doświadczenia w bezpiecznych warunkach, pod faktycznym nadzorem specjalisty.
Ponadto dostęp do psychoterapii finansowanej ze środków publicznych jest w praktyce iluzoryczny, biorąc pod uwagę kolejki, zakładające nierzadko ponad rok czekania. Problemy te, zwłaszcza w obszarze psychiatrii dziecięcej, spowodują, że wiek dorosły będą osiągały osoby, które w swoim czasie nie miały możliwości otrzymania adekwatnej pomocy. W sprawnie działającym systemie być może udałoby się zapobiec problemom, które sięgać będą do wieku dorosłego tych osób.
Ewa Kurzyńska